Konkurs Polonistyczno-Fotograficzny „Baczyński bez filtra”
Uczennica klasy 2 LO Dagmara Bednarz wzięła udział w ogólnopolskim konkursie, poświęconym setnej rocznicy urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Zadanie uczestników polegało na specyficznym ukazaniu, jak się rozumie utwory poety. Chodziło o to, by przy pomocy zdjęcia zilustrować treść wybranych wierszy. Konkurs cieszył się wielką popularnością, uczniowie wykazali się znajomością twórczości Baczyńskiego i niebywałą pomysłowością w fotografowaniu jego utworów. Dagmara przy pomocy fotografii przedstawiła swoje wizje problematyki wierszy „Już nie pamiętam” i „Deszcze”. Gratulacje dla uczennicy za kreatywność – świetnie, że słucha inspirujących wskazówek i systematycznie dąży do samorozwoju.
Warto zajrzeć na stronę Konkursu: https://baczynskibezfiltra.pl/?fbclid=IwAR2bNSKHB_d9BIj_JttqhnfrP6fro-HFnVdqITCEoneC3lM14_0pNCGqg2A
oraz tutaj, gdzie publikowane są przepiękne uczniowskie prace:
https://www.facebook.com/baczynskibezfiltra
Instagram #baczynskibezfiltra
„Już nie pamiętam”
Już nie pamiętam, jak las szumi śniegiem,
jak słońce złotem w ciszę lasu pryska,
kiedy płaszczyzna obłąkana biegiem
ucieka pędem szalona i śliska.
Już nie pamiętam gór ogromnych wiecznią
i nocy gęstej, gwiazdami nabitej,
i pól płaszczyzny bezmiernej konaniem,
śniegiem zmierzchnącej i puchem skro-litej.
Już nie Pamiętam, jak słońce w śnieg prószy
i w biele sypie ciszę pyłem złota.
Dzwonki polami biegną i szeleszczą,
cisza osiada śniegu mgłą na płotach.
Już nie pamiętam ! miasto zaczajone
zza murów mgłą mi dusi jaźń zamarłą
i krwią już niebo mdłych, przegniłym dymów
nocą wyszło w ulice
i dławi mi gardło...
„Deszcze”
Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz – życiu zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.
I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość – wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.
A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.
I to, że miłość, a nie taka,
i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.
I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.
I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy – krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.
I przejdą deszcze, zetną deszcze,
jak kosy ciche i bolesne,
i cień pokryje, cień omyje.
A tak kochając, walcząc, prosząc
stanę u źródeł – studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc,
jak pies pod pustym biczem głosu.
Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.
Tekst: Mariola Parszczyńska
Foto: Dagmara Bednarz